„Lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?” – pytał David Mitchell w Atlasie chmur, a ja jako chemik z wykształcenia odpowiadam, że każdą kroplę da się podzielić na jeszcze mniejsze części, docierając aż do tych niewidzialnych dla ludzkiego oka i niezbadanych nawet dla najwybitniejszych naukowców. To małe czyny, decyzje, czasem myśli, prowadzą nas do wielkich działań i osiągnięć. I tak właśnie powstał mój Ocean.
Mam 13 lat i siedzę skulona w fotelu w moim pokoju, z głośników rozkręconych na pełny regulator słychać krzyki i pomrukiwania Kurta Cobaina, a ja Piszę Pierwszy Tekst Piosenki. Piosenka w oczywisty sposób inspirowana twórczością Nirvany o czerwonych makach, spływających krwią, rzecz jasna nie ujrzała nigdy światła dziennego, a od tamtej pory moje umiejętności pisania piosenek znacznie się polepszyły (a przynajmniej lubię tak o sobie myśleć). Jednak gdyby nie ta Pierwsza Piosenka, gdyby nie druga, trzecia, czwarta, to ta czterdziesta, którą Wy, moi odbiorcy znacie jako Pierwszy Singiel, nigdy nie byłaby tak dobra.
Mam 20 lat i siedzę skulona na podłodze, pod drzwiami jednego z laboratoriów Politechniki Wrocławskiej i czekam na zajęcia. Pod nosem nucę sobie piosenkę, której słucham zapętlonej od kilku tygodni, żeby zapomnieć o tym, że czuję się nieatrakcyjna w wieku, w którym wszyscy dawno już zapomnieli co to trądzik, a moje policzki pokryte są czerwonymi wielkimi bąblami, które przy każdym uśmiechu bolą. Podchodzi do mnie koleżanka z roku i mówi, że koniecznie muszę wpaść na próbę zespołu, w którym gra jej chłopak. W efekcie zagrałam z tym zespołem dziesiątki koncertów, podróżując po całej Polsce. Po roku zostałam wyrzucona z zespołu. Na ostatnich wspólnych koncertach nie umiałam się nawet uśmiechnąć. Byłam po prostu zmęczona ciągłym byciem w trasie w weekendy i byciem pilną studentką od poniedziałku do piątku.
Mam 26 lat i siedzę przy biurku w firmie, w której pracuję. Po drugiej stronie siada Szef. Jest niezadowolony z mojej pracy i uważa, że moja działalność muzyczna sprawia, że zaniedbuję moją pracę. Proponuje mi optymalne rozwiązanie – mam zabrać swoje rzeczy i nigdy nie wracać. Po kilku tygodniach przestaję szukać pracy i zaczynam bookować dla siebie koncerty. Za najniższe możliwe stawki, po to, tylko żeby się „pokazać”. W kolejnym roku gram kilkadziesiąt koncertów i zaczynam się utrzymywać wyłącznie ze śpiewania.
Mam 28 lat i bardzo zestresowana występuję w popularnym Talent Show. Na próbie poprzedzającej występ dowiaduję się nie wprost, że jestem za stara, za słaba, za ładna, że to nie wszystko, za delikatna, że trzeba nie tak, tylko inaczej… I myślę sobie jak to możliwe, że ci wszyscy ludzie nie widzą i nie słyszą tego, co mówią słuchacze po moich koncertach?! Że coś poczuli, że ta piosenka pozwoliła im coś zrozumieć, że fajnie, że mam dla nich miejsce. I wtedy uświadamiam sobie, że widzimy to, co chcemy zobaczyć. Zobaczyłam we wszystkich moich nieudanych próbach, porażkach – lekcje. Lekcje tego, jakie życie jest dla mnie dobre, a jakie nie.
Mam 11 miesięcy. Nadal nie umiem chodzić. Próbuję podnieść moje dość ciężkie jak na takiego malucha ciało, robię nieporadny krok i upadam. Mama i sąsiadki z zachwytem pieją: „Och, jak słodko, upada na pupkę, och, ach!”. Dlaczego za tak urocze uznaje się porażki dzieci, nieumiejętne trzymanie łyżki i wsadzanie sobie zmielonego groszku w oko zamiast do ust, a my nie-dzieci przestajemy mieć taryfę ulgową? I to sami wobec siebie?
Skąd mamy wiedzieć jak prowadzić firmę, skoro nigdy wcześniej tego nie robiliśmy? Skąd mamy wiedzieć jak nagrać płytę, skoro to nasza pierwsza? Skąd mamy wiedzieć jak zachować się, kiedy nasze życie nie spełniło naszych oczekiwań? Dlaczego nie popatrzymy na siebie jak na te dzieci i nie powiemy sobie sami: „Och, jak słodko, w pokraczny sposób, uczę się, że nie pociągnę dwóch etatów naraz.”?
Mam 29 lat. Jadę moim własnym autem, słuchając Lany Del Rey i obserwuję, jak zachodzi słońce. Myślę sobie wtedy: „Och jak słodko, w pokraczny sposób, popełniając miliony błędów, uczę się co dla mnie znaczy szczęście.” I pytam Was – lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie chmurą, która zaakceptowała to, że czasem musi upaść, żeby później móc wrócić z powrotem na górę?
Anja Sei
piosenkarka, autorka piosenek, wegetarianka, w styczniu 2019 roku wydała debiutancki mini album Ocean